Jestem szczęśliwa, że szlify w tym temacie zdobywam z mężem, a nie byle kim. Możliwe, że są na świecie lepsi technicznie kochankowie, ale to się nie liczy. Kiedy masz przy sobie mężczyznę, który tyle czekał i wiesz, że spędzisz z nim resztę życia, to nawet drobne potknięcia wydają się spełnieniem marzeń.
Tłumaczenia w kontekście hasła "szczęśliwa" z polskiego na francuski od Reverso Context: szczęśliwą, jesteś szczęśliwa, będę szczęśliwa, byłam szczęśliwa, będziesz szczęśliwa
Marta Kaczyńska: "Jestem szczęśliwa. Żałuję tylko, że nie mogę dzielić się tym z rodzicami" 320. Początki nie były łatwe. "W małżeństwie są SPORY o różne kwestie"
Największym kłopotem jednak jest to, że samotność w małżeństwie lub w innym układzie budzi frustracje, bowiem nie ma tu zrozumienia, jak i wsparcia. Para oddala się od siebie coraz bardziej, poprzez to związek traci na wielu polach. Jest mniej rozmów, kontaktów seksualnych, spontaniczności, czy też okazywania sobie uczuć na co
Jestem tak bardzo szczęśliwa, że mam Cię w swoim życiu. Dziękuję Ci za wszystko! Wszystkiego najlepszego z okazji rocznicy dla mojej kochanej żony. Wszystkiego najlepszego!!! Życząc wam kolejnego roku bycia razem. Najlepsze życzenia! Tylko tutaj, aby powiedzieć dziękuję za wszystkie wspaniałe lata razem. Wszystkiego najlepszego!
Ale mimo, że wszystkiego nie mam, to jestem szczęśliwa, bo mam to, co najważniejsze, zdrowie, miłość, pracę. Udostępnij ten post. Link to postu Udostępnij na innych stronach. Łasa
. Nieszczęśliwy związek - 7 symptomówKluczowym czynnikiem jest komunikacja z partnerem. Jeżeli nie czujesz, że możesz z nim swobodnie dzielić swoje obawy, może to już oznaczać początek końca Waszego związek może zapewnić Ci poczucie spełnienia i motywacji do stawiania czoła wyzwaniom dnia codziennego. Dzieje się tak zwłaszcza wtedy, gdy przez długi czas udaje Ci się podtrzymać tę “iskrę” miłości i namiętności, która jest obecna zwłaszcza w pierwszych miesiącach jednak działa zwykle na naszą niekorzyść. Jeżeli zatem czujesz, że Twój związek popada w monotonną rutynę, możesz z czasem zauważyć, że nie wynosisz już z niego tego, co dawniej. Dlatego też tak wiele osób zauważa, że ich kolejne związki się rozpadają i nie są w stanie ustalić tego na siłę starasz się podtrzymać związek, w którym nie jesteś szczęśliwa, popełniasz poważny błąd. Jeżeli nie wykażesz się ostrożnością, może się okazać, że nie będziesz w stanie żyć pełnią życia i nie będziesz mogła cieszyć się miłością, na jaką związek dwojga ludzi przestaje być szczęśliwy, bądź gdy zanikają uczucia, które były obecne na początku, pojawiają się pewne zachowania i charakterystyczne odczucia. Dlatego to bardzo ważne, by nauczyć się jak najwcześniej rozpoznawać symptomy nieszczęśliwego tego będzie umiejętne podjęcie decyzji odnośnie tego, czy zakończyć związek, czy też starać się ożywić wygasłe w nim związek – najważniejsze symptomy1. Nie czujesz już więzi fizycznej lub emocjonalnejCzy czujesz, że nie komunikujecie się już tak dobrze, jak dawniej? Czy Twój partner już Cię nie pociąga? W Waszym związku brakuje dawnej czułości? Gdy zauważysz tego typu objawy, jest to jasny sygnał tego, że związek osłabia się i zaczyna się poczucia więzi fizycznej i emocjonalnej, nawet w momentach intymnych, pokazuje, że jako para nie jesteście już Porównujesz swoją teraźniejszość z przeszłościąWiększość par przyznaje, że najbardziej ekscytujące były pierwsze tygodnie i miesiące ich związku. Namiętność sięgała wtedy zenitu i towarzyszył jej dreszczyk zdobywania tej drugiej możesz jednak oczekiwać, że będzie tak przez cały czas. Z czasem osiągnęłabyś w ten sposób bardzo wygodny stan, w którym jedyny sposób na ucieczkę to podjąć decyzję o jednak z drugiej strony, coraz częściej myślisz o tym, jak bardzo byś chciała, żeby Twój partner był taki, jak na początku, jest to widoczny symptom, że Wasz związek jest nieszczęśliwy oraz że prawdopodobnie potrzebujesz, by Twoja druga połówka poświęcała Ci więcej Chciałabyś, żeby Twój partner się zmieniłPielęgnowanie sposobu myślenia, że osoba, którą kochasz gruntownie się zmieni i dostosuje do Twoich oczekiwań jest poważnym błędem, który może zniszczyć zakochałaś się w takim a nie innym człowieku, dlaczego miałabyś teraz chcieć, żeby się zmienił? Jeżeli mimo wszystko tego właśnie byś chciała, prawdopodobnie oboje potrzebujecie zmiany Nie ma między Wami komunikacjiJednym z najpoważniejszych objawów świadczących o nieszczęśliwym związku, jest utrata potrzeby dzielenia się z parterem swoimi odczuciami. Szczerze mówiąc, brak odpowiedniej komunikacji stanowi dla związku wyrok się tak, ponieważ komunikacja jest czynnikiem kluczowym w kwestii budowania zdrowego i szczęśliwego związku dwojga ludzi. Zaniedbanie tego aspektu może prowadzić do niezliczonej ilości też przeczytanie artykułu: Zdrowe pary – poznaj ich 10 nawykówCzy nie czujesz już tak wielkiej ochoty, żeby dzielić się swoimi emocjami z partnerem, jak dawniej? Czy – choć jesteście blisko siebie – rzadko rozmawiacie? Czy zaczęłaś czuć, że Twój partner jest nudny? Jeśli udzieliłaś twierdzącej odpowiedzi na którekolwiek z powyższych pytań, stanowi to jasny dowód na to, że jesteś Drażnią Cię wszystkie jego słowa i gestyNieważne, że towarzyszą temu dobre intencje. Twój partner po prostu Cię denerwuje i cokolwiek zrobi, denerwuje typu zachowania mogą spowodować, że rozstaniecie się w bardzo złym stylu. Jeżeli naprawdę aż tak bardzo nie możesz ścierpieć stylu życia Twojego partnera, prawdopodobnie czas zrobić krok do tyłu i zastanowić się, czego tak naprawdę spodziewasz się od człowieka, z którym tworzysz Unikacie się nawzajemByć może Twój partner dzwoni do Ciebie, zaprasza Cię w różne miejsca bądź szuka sposobów, by być blisko Ciebie. Ty jednak zamiast tego szukasz wymówki, by się nie wyraźnie nie masz ochoty, żeby spędzać razem czas i wolisz zajmować się innymi rzeczami, takimi jak na przykład spędzanie czasu z przyjaciółmi, oglądanie telewizji, lub po prostu delektowanie się samotnością, może to oznaczać, że jesteś w tym związku Brak zainteresowania polepszeniem jakości związkuJeżeli zauważacie tendencję spadkową w swoim związku i oboje czujecie się nieszczęśliwi, macie do wyboru dwie opcje: zamknąć ten rozdział życia lub walczyć i starać się ożywić i odkryć na nowo więź, jaka łączyła Was jednak czujesz, że brak Ci sił na walkę o umierający związek, jest to wyraźny sygnał, że czas go zakończyć.
Witam, krytycyzm wobec innych może być budujący jeżeli tyczy zachowania, sytuacji na które mamy realny wpływ. Trudno reagować na uwagi że jest się np. niskim. Jeżeli partner krytykuje Panią w kontekście tuszy, robi brzydkie uwagi dotyczące innych kobiet to jest to zachowanie mogące wskazywać na to, że jest to osoba pozbawiona wrażliwości, empatii, skupiona na sobie. Na początku starał się, a teraz ma Pani wrażenie że w związek angażuje się jedynie Pani. Proszę porozmawiać o tym z partnerem. Są Państwo młodzi, być może oczekiwania co do związku macie różne, różne potrzeby, rożne cele. Pozdrawiam serdecznie
fot. Adobe Stock Marcinek znowu wrócił z podwórka z płaczem. – Mamusiu, chłopaki wołają za mną brudas, śmieją się, że powinienem zostać kominiarzem, nie będę się musiał myć – łkał. – Nie płacz synku, nie zwracaj na nich uwagi, przecież masz swoich kolegów, którzy cię lubią – pocieszałam go. Alan, mój mąż, nic nie mówił, tylko zaciskał pięści ze złości. Widziałam, jak jest mu przykro, tym bardziej że sam też miał niedawno przykre zajście w pracy. – Wyobraź sobie Małgosiu, że ta kobieta, co sprzedaje kwiaty na ulicy, ta, która kiedyś splunęła za mną, dzisiaj trafiła do nas na odział w stanie przedzawałowym – powiedział mój mąż. – Miałem ją przebadać, ale jak mnie zobaczyła, zaczęła lamentować, że żaden czarny diabeł nie będzie jej badał i chce innego lekarza. – To tylko zacofana staruszka – powiedziałam smutno. Czasami zastanawiałam się, czy już całe życie będziemy musieli pokutować za to, że się kochamy wbrew całemu otoczeniu. Wszystko przez to, że Alan ma czarną skórę. Poznaliśmy się osiem lat temu w Anglii. Ja pojechałam, żeby trochę zarobić i podszkolić angielski, Alan studiował medycynę w Londynie. Bardzo długo traktowałam go jak kolegę. Nie miałam tam znajomych, a Alan dobrze znał miasto i ciekawie opowiadał o tamtejszych zabytkach i atrakcjach turystycznych. Szybko przekonałam się, że to inteligenty chłopak z poczuciem humoru. Pochodził z Sudanu, a konkretnie z Chartumu, stolicy tego kraju. Pamiętam dzień, gdy zadzwoniłam z Londynu do rodziców do Siedlec, aby opowiedzieć im wrażenia z pobytu. – Mam fajnego kumpla, jest Afrykańczykiem – pochwaliłam się. – Co?! Murzyn?! – krzyknęła mama. – Z kim ty się tam dziewczyno zadajesz? Chcesz narobić sobie i nam kłopotów, i wstydu? Żeby ci nie przyszło do głowy z nim romansować – upominała. Nie pomogło tłumaczenie, że Alan to dobry i mądry mężczyzna, a wkrótce zostanie lekarzem. Mama wiedziała lepiej, że jak czarny to na pewno margines społeczny. To wstyd, aby dziewczyna z porządnej polskiej rodziny zadawała się z kimś takim, a nie daj Boże, gdyby zostali parą. Uświadomiłam sobie wtedy, że w prowincjonalnym mieście, z którego pochodzę, nie mogłabym raczej, ot tak, spacerować z Alanem. Wszyscy znajomi i rodzina wytykaliby mnie palcami, a może nawet nie chcieliby mnie znać? Zaczęłam go unikać. Coraz bardziej mi się podobał, ale uświadomiłam sobie, że związek z nim byłby trudny ze względu na odmienność kulturową i religijną. Miałam już dużo znajomych różnych narodowości i prawie wszyscy ostrzegali mnie przed kontaktami z Afrykańczykami. – To podrywacze, często wykorzystują i zostawiają białe dziewczyny – słyszałam od koleżanek. – Są chorobliwie zazdrośni i manipulują swoimi kobietami. Dla nich kobieta jest gorszym gatunkiem człowieka. Dziś wiem, że te opinie są krzywdzące, bo wszystko zależy od rodziny, w jakiej się człowiek wychował. Alan pochodzi z nowoczesnej rodziny urzędników i nauczycieli, jest otwarty na świat. Szanuje kobiety oraz inne religie. Sam jest niepraktykującym muzułmaninem. Poza tym charakter faceta nie zależy od koloru jego skóry i jeśli kobieta ma pecha, to małżeństwo z Polakiem lub innym Europejczykiem może być dla niej koszmarem. Ja jestem bardzo szczęśliwa z Alanem i cieszę się, że odważyłam się wyjść za niego za mąż wbrew wszystkim przeciwnościom. Dla tej miłości zerwałam kontakt z rodzicami, którzy nie potrafią zaakceptować odmienności Alana. Jest także inny ważny problem. Spotykamy się często z przejawami nietolerancji wobec Murzynów. W Londynie też zdarzało się, że ktoś w metrze albo w pubie rozmawiał za naszymi plecami, o tym, jak białe dziewczyny puszczają się z czarnuchami. Bałam się nawet, że ktoś nas kiedyś napadnie. Alan nie narzucał mi się, rozumiał moje obawy. To ja pierwsza do niego zadzwoniłam po tym, jak nie kontaktowaliśmy się przez kilka tygodni. Tęskniłam za nim, choć trudno mi było przyznać się do tego. – Jutro wyjeżdżam na ferie do rodziców, rano mam samolot – usłyszałam w telefonie. – Będę na ciebie czekała, wracaj szybko – powiedziałam do niego następnego dnia na lotnisku, a on długo trzymał mnie w ramionach. – Tak się cieszę, że cię widzę i mogę przytulić, bałem się, że się mnie wstydzisz – mówił. Ja też poleciałam wtedy do Polski. Przez całą drogę zastanawiałam się, jak powiedzieć rodzicom, że jestem zakochana w czarnoskórym Sudańczyku i planuję się z nim związać. W domu wybuchła awantura. Rodzice nie rozumieli, jak ktoś taki może mi się podobać. – Jest czarny jak diabeł, w dodatku muzułmanin, może to jakiś przestępca, zamachowiec – krzyczał ojciec. Tylko rodzeństwo trzymało moją stronę. – Rób, jak uważasz, jeśli się kochacie, to może się wam uda – powiedziała siostra, wzdychając z powątpiewaniem. Nie było sensu, żebym przywoziła Alana do rodzinnego domu, chociaż on bardzo chciał poznać moją rodzinę. – Pokaż mi swój kraj – prosił. Wakacje spędziliśmy w Polsce. Byliśmy na Mazurach, w Karpaczu i Gdańsku. Mój ukochany zachwycał się przyrodą i słowiańską urodą polskich dziewczyn. – Mam wielkie szczęście, że poznałem ciebie i Polskę, najbardziej podoba mi się Gdańsk i Warszawa, mógłbym tu zamieszkać – opowiadał, a ja słuchałam tego w milczeniu. Znów ogarnęły mnie wątpliwości. Słyszałam, jak kilku wyrostków na ulicy obrzucało nas wyzwiskami. Zastanawiałam się, czy ten związek ma sens, czy dam radę wytrwać w małżeństwie, jeśli niemal codziennie ktoś nas będzie ranił takimi rasistowskimi zachowaniami? A jeśli stracę już na zawsze kontakt z rodzicami? – Nie smuć się – mówił Alan, tuląc mnie do siebie. – Wszystko się ułoży, twoi bliscy też z czasem pogodzą się z twoim wyborem, jak zobaczą, że żyjemy zgodnie i szczęśliwie – przekonywał. Po uroczystych oświadczynach postanowiliśmy odwiedzić rodzinę Alana w Chartumie. Wszyscy byli dla mnie mili, ale wyczułam, że woleliby, aby Alan wybrał na żonę miejscową dziewczynę. – Nie chciałabym tu mieszkać – powiedziałam do Alana. – Rozumiem cię, ty jesteś z innego świata, nie mógłbym cię zmuszać do przyjęcia tutejszej kultury ani religii, za bardzo cię kocham, chcę żebyś była szczęśliwa – zapewniał. Wzięliśmy ślub cywilny w Warszawie i z tym miastem wiązaliśmy naszą przyszłość. Długo nie mogliśmy jednak zamieszkać razem, bo Alan kończył specjalizację na Uniwersytecie Londyńskim, a ja znalazłam pracę w polskim Ministerstwie Finansów. Dopiero po roku mąż przeprowadził się do mnie i kupiliśmy mieszkanie pod Warszawą. Alan jest dobrym mężem i ojcem. Każdego dnia dziękuję losowi, że mam tego człowieka przy swoim boku, a jednak nie jestem w pełni szczęśliwa. Od siedmiu lat nie widziałam się z rodzicami. Wysyłamy sobie tylko kartki z życzeniami świątecznymi. Ojciec zaprosił mnie kiedyś listownie, ale bez męża. Nie pojechałam. Dobrze, że chociaż mamy dobre relacje z moim rodzeństwem. Alan zaprzyjaźnił się nawet z moim bratem. Problemem jest także to, że często ktoś nam dokucza z powodu koloru skóry mojego męża. Jeśli tylko pozwolimy sobie na okazanie czułych gestów w miejscu publicznym, to zaraz ktoś nas wytyka i szepcze za naszymi plecami. Jest nam przykro, że ludzie komentują nasze uczucie i życie prywatne. Podobne przykrości przeżywa nasz synek. Kiedyś w Internecie odnalazłam inne kolorowe rodziny i jakaś kobieta, mama gimnazjalistki ostrzegła mnie, że to dopiero początek problemów. Ona musiała swoją córkę przenieść do innej szkoły, bo w poprzedniej koledzy wysmarowali ją kredą, aby dziewczynę wybielić. Wezwani do szkoły rodzice zbagatelizowali sprawę. Czasami myślę, żeby wyprowadzić się do Anglii. Tam żyje dużo mieszanych małżeństw, a ludzie są jednak bardziej tolerancyjni. Przeczytaj więcej listów do redakcji: „Przez 2 lata ukrywałam związek, bo wiedziałam, że rodzice nie zaakceptują czarnego zięcia. Wolą się mnie wyrzec”„Mam męża, ale jestem samotną matką. On jest niewidzialnym ojcem i nie opiekuje się naszą córką”„Mąż zamykał mnie w domu. Znęcał się nade mną i bił dzieci. Jakimś cudem udało mi się uciec”
- Mąż nie pije, nie bije mnie, pracuje, a ja każdego dnia marzę o tym, żeby uwolnić się od niego. Wyjść z domu i nigdy nie wrócić. Czasami myślę: żeby chociaż mnie zdradził, miałabym jakiś pretekst, żeby wystawić mu za drzwi walizki. A tak muszę pchać ten wózek - mówi Zosia. Maciek czasami nawet się stara. Kiedy Zosia wydziera się, że znowu cały dom na jej głowie, że już nie ma siły, on robi obiad - placki ziemniaczane, bo niczego innego nie potrafi. A ona nienawidzi placków ziemniaczanych, tak jak całego swojego życia. Był podróżnik, został fleja Maćka poznała w maturalnej klasie. Zaczęła studiować polonistykę, a jego wciąż gdzieś gnało. Lubił Wschód, mieszkał w Moskwie i we Lwowie, mówił, że jeszcze tylko tam są szczerzy prawdziwi ludzie. Czasami jechał do pracy w Niemczech, a jak udało mu się coś zarobić, wydawał na kolejne podróże po Azji i Indiach. Dwa razy do roku wpadał do Polski i do Zosi. A ona zawsze była dla niego. Snuł plany, że napisze "Alternatywny przewodnik po Azji". Słuchała o jego przygodach i marzyła, że jak tylko skończy studia, to wyjadą gdzieś razem. Po sześciu latach tułaczki podjął decyzję, że zostaje w kraju. W końcu mogli być razem. - Myślałam, że nieba liznę ze szczęścia. Mówił, że ma dość bycia wszędzie gościem, że potrzebuje domu i swojego miejsca, że zacznie pisać książkę. Wyobrażałam sobie, jaki cudowny dom będziemy mieli, jak robię co niedziela serniki, pijemy dobre wino i rozmawiamy godzinami - mówi Zosia. Nigdzie nie wyjechali, książki też nie napisał, a Zosi robi się niedobrze na samą myśl o tym, że jeszcze i serniki musiałaby piec. Najpierw na świat przyszedł Igor, a potem Lenka. Maciek z niezdaną maturą pracuje w fabryce mebli. Zosia uczy polskiego w szkole podstawowej. Zamieszkali w wynajętym mieszkaniu, bo na własne ich nie stać. Musi się dobrze zastanowić, jak zaplanować wydatki na miesiąc, żeby starczyło do pierwszego. Maciek nie ma głowy do pieniędzy, bo to "dusza artystyczna". Igor ma pięć lat, Lenka cztery. Zosia odprowadza dzieci do przedszkola, leci do pracy, odbiera, bo zazwyczaj wcześniej kończy niż mąż, robi obiad, a potem kolację. I tak codziennie. Nawet nie chce żyć losami serialowych bohaterów, jak jej koleżanki. Własnych problemów rodzinnych ma powyżej uszu. Co się stało z naszą miłością? - Mój mężczyzna wiecznie łazi w rozciągniętych gaciach. Nigdy zbytnio nie dbał o swój wygląd, ale o ile w przeszłości można było określić to ciekawym image'm trampa, dziś jest już tylko fleją. Nie ma Maćka, którego kochałam, nie wiem, czy kiedykolwiek był, może kochałam tylko swoje wyobrażenia podróżnika-pisarza - zastanawia się Zosia. Anna Mochnaczewska-Dzik, psycholog i psychoterapeutka z warszawskiej Specjalistycznej Poradni Rodzinnej Ds. Przeciwdziałania Przemocy, widzi kilka powodów, dla których małżeństwo rozczarowuje. Jednym z nich jest rutyna. Wcześniej był czas na rozmowy i kino. Kiedy na świecie pojawiają się dzieci, przybywa obowiązków, partnerzy są zmęczeni i nie znajdują już czasu dla siebie. Kiedyś starali się sobie podobać, a teraz dopada ich rzeczywistość – niejednokrotnie widzą się w gorszym stanie fizycznym i psychicznym. Brakuje podekscytowania, jakie było przed ślubem. Zaczynają żyć obok siebie, trochę jak znajomi. - Innym powodem mogą być nasze projekcje na temat partnera, które niewiele mają wspólnego z rzeczywistością. Dzieje się tak szczególnie w sytuacji, kiedy bardzo zależy nam, żeby z kimś być, założyć rodzinę. Wtedy jesteśmy w stanie idealizować drugą połówkę, przymykać oko na wady, wyolbrzymiać zalety, mamy tzw. "klapki na oczach". Nawet jeśli przyjaciele mówią, że nie pasujemy do siebie, to trzymamy się własnych wizji za wszelką cenę. A kiedy "klapki" opadają, mamy wspólny dom, dzieci a rozstanie nie jest już takie łatwe. Z drugiej strony, często tak bardzo chcemy podobać się partnerowi, czy partnerce, że zakładamy maski, udajemy lepszych niż jesteśmy w rzeczywistości. A kiedy maska znika, okazuje się, że tak naprawdę wzajemnie się nie znamy. To prowadzi do rozczarowania z obu stron - mówi Anna Mochnaczewska-Dzik. Hollywoodzki film bez happy endu Maciek wraca coraz później. Coraz częściej wychodzi na piwo z kolegami. Zosia nie robi mu awantur, bo póki daje pieniądze na życie, to w ogóle ją to nie obchodzi. - Myślę, że nie zaryzykuje romansu, brakuje mu jaj. Lubi brylować. A w moich oczach nie ma już podziwu dla niego. Nie będzie mi przecież opowiadać o podróżach, o których słyszałam już ze sto razy. I tak wiem, że nie odejdzie. Gdzie będzie miał lepiej? Będzie siedział mi na karku do końca życia. Nie mam odwagi, żeby z się z nim rozstać. Nasze rodziny się przyjaźnią. Nie zrozumieją mojej decyzji. Z jednej pensji nie utrzymam domu. Nie chcę, żeby moje dzieci wychowywały się bez ojca, widzę jak bardzo lgną do niego - mówi Zosia. Czasami tylko Zosia boi się, że pewnego dnia nie będzie miała siły wstać z łóżka, ubrać się, zaprowadzić dzieci do przedszkola, pójść do pracy itd. Tak samo, jak boi się, że kiedyś nie starczy jej sił, żeby do tego domu wrócić. Wtedy myśli, że jest wyrodną matką, bo co te dzieci są winne. Robi Maćkowi awanturę, że jest życiowym niedojdą, że wszystko na jej głowie, że do końca życia będą mieszkali w wynajętym mieszkaniu, a on w milczeniu zabiera się za smażenie placków ziemniaczanych. I tego milczenia też nie może znieść. Mąż Teresy jest przedsiębiorczy i pracowity, ale ona też codziennie rano wstaje jeszcze tylko dla dzieci. Mają dwie córeczki, mieszkają w dużym domu na obrzeżach miasta, każde z nich ma własny samochód. Pamięta z dzieciństwa, że czuła się upokorzona, jak dostawała ciuchy po ciotecznej siostrze, które zawsze były na nią nieco za duże. Wtedy myślała, że jej dzieci nie będą musiały nosić starych łachów po starszym rodzeństwie. Nie muszą, bo mają wszystko, co tylko sobie wymarzą. Tylko z tej samotności czasami chce jej się wyć.* Taki dobry zięć Kamil pierwszą firmę założył jeszcze na studiach. Razem z kolegą handlowali komputerami: kupowali części składali i sprzedawali na aukcyjnych portalach internetowych. Sam na siebie zarabiał, bo jego rodziców nie było stać na pomoc dla syna. Oboje mieli problemy z alkoholem. Kamila wychowała babcia, która wciąż powtarzała, że on musi żyć inaczej. Teresa skończyła historię, zaczęła pracę jako sekretarka w jednym z urzędów. Kamil skończył filozofię, ale założył firmę komputerową, która szybko się rozrastała. Pobrali się zaraz po studiach. Wesele urządzili za własne pieniądze, na starcie kupili mieszkanie na kredyt i samochód. A w domu Teresy wszystkiego zawsze brakowało. Ojciec zginął w wypadku, jak miała roczek, a jej brat trzy latka. Jechał pijany samochodem, nie wyrobił na zakręcie, uderzył w drzewo. Matka pracowała w szkole podstawowej jako intendentka, nigdy jej nie było w domu, bo dorabiała sprzątaniem. - Moja mama była zachwycona Kamilem, powtarzała jaki to przedsiębiorczy, mądry chłopak, który wyrwał się z alkoholowej rodziny. Dzisiaj widzę, że z niczego się nie wyrwał, wpadł tylko w inny nałóg - pracoholizm. I ja - świetna uczennica, świetna studentka i perfekcyjna pani domu. Wszystko jak z hollywoodzkiego filmu, tylko happy endu zabrakło - mówi Teresa. Samotna pani wielkiego domu Kiedy siedem lat temu urodziła się Asia, a dwa lata później Marcysia, Teresa nie wróciła do pracy. Wspólnie z mężem ustalili, że jej zarobki niewiele wnoszą do ich budżetu, więc lepiej będzie jeśli zajmie się domem i dziećmi. Dom błyszczał, obiad dymił na stole, nie ziemniaki i kotlet mielony, ale szpinak pod beszamelem, zupa cytrynowa i sałatka z rukoli. Dzieci miały odrobione lekcje i bajkę wysłuchaną 20 minut codziennie, bo "cała Polska czyta dzieciom". Miała dla nich tyle czasu, ile potrzebowały. Wszystko było inaczej, niż w jej domu rodzinnym. Tylko czuła, że jej samej jest coraz mniej. - Kiedyś mi się śniło, że dom robi się jak z waty, kurczy się i wchłania mnie - mówi Teresa. Kamil coraz więcej zarabiał i coraz częściej nie było go dla rodziny. A ona czuła się coraz bardziej samotna. Kiedy odwiezie dzieci do szkoły i przedszkola, zostaje sama w pustym domu. Łapie się na tym, że zapada się w jakiś bezwład. Siedzi i nawet boi się pomyśleć o czymkolwiek, bo i o czym, przecież nic nie robi, z nikim się nie spotyka, jest nikim. Nie chce jej się już nawet robić kaparów i homarów. Obierając marchewkę, pietruszkę i ziemniaki na zupę przypomniała sobie, że przecież chciała być naukowcem, robić badania i pisać książki. A jest samotną kurą domową w dresie, z kompletnie pustym życiem. - Chciałabym, żeby choć raz wrócił wcześniej, żeby z nim porozmawiać o dzieciach, żeby mnie przytulić. A on wali się na łóżko i zasypia. Jesteśmy małżeństwem 11 lat, a na wspólnych wakacjach byliśmy dwa razy, raz w Kątach Rybackich i raz w Bąbkach, bo on nie może przecież zostawić firmy - mówi Teresa. Pieniądze zamiast miłości Kiedyś Teresa powiedziała matce, że ma już tego wszystkiego dość. Ta ze zdziwieniem postukała palcem w czoło, bo przecież jej córka ma cudowne życie i z "tego dobrobytu w głowie jej się przewróciło". Teresa próbowała rozmawiać z mężem, ale on mówi, że nie rozumie, o co jej chodzi, bo przecież wypruwa sobie żyły, żeby im niczego nie brakowało. A jedyne co ona ma dla niego to ciągłe pretensje. Przestała nawet rozmawiać. - W dobrym związku jest miejsce na potrzeby dwóch osób. Warto mieć sferę, w której możemy się realizować, jakąś odskocznię, co nie zawsze jest łatwe w natłoku obowiązków. Najważniejsze jest jednak, żeby ze sobą rozmawiać, być dla siebie uważnymi i empatycznymi, wtedy łatwiej pokonać problemy, ustalić podział obowiązków. Bywa, że ludziom wydaje się, iż ta druga osoba powinna czytać w ich myślach. Umiejętność wyrażania myśli i uczuć wynosimy z domu. Jeśli w dzieciństwie byliśmy nie słuchani przez rodziców, nie nauczono nas jak okazywać sobie różne emocje, to nie będziemy umieli rozmawiać w życiu dorosłym. Wtedy zamiast rozwiązywać problemy, mnożą się niedomówienia. W pewnym momencie partnerzy mają poczucie, że mówią innymi językami i żyją w innych światach - mówi Anna Mochnaczewska-Dzik. Żeby załagodzić sytuację mąż Teresy wynajął pomoc do prowadzenia domu, ale Teresę drażniła obca osoba, której wciąż trzeba było mówić, co ma robić. Powiedział, żeby wzięła sobie z konta 2 tys. złotych, tylko na własne wydatki, rozerwała się. A ona nawet nie wiedziała, co ma zrobić z tymi pieniędzmi. - Mogłabym kupić sobie nowe ciuchy. Ale gdzie miałabym w nich chodzić? Między kuchnią, a pokojem dzieci? Wiem, że niejedna osoba, tak jak moja matka powie, że w mojej sytuacji grzech narzekać. A ja nigdy nie byłam taka samotna. Na forum, ktoś poradził mi, żebym poszła do psychologa, bo mam depresję. I co mu powiem? Że "z dobrobytu mi się w głowie poprzewracało"? Czasami chciałabym, żeby po prostu wszystko zniknęło - mówi Teresa. Anna Mochnaczewska-Dzik radzi, że jeśli para widzi, że związek już tylko ich niszczy, to należy się rozstać, zanim się znienawidzą. Rozstania zawsze są trudne. Często partnerzy mówią, że są ze sobą dla dzieci, ale zdaniem psycholog, dla dziecka lepiej jest, jeśli rodzice rozwodzą się w możliwie dobrej atmosferze, a potem umieją dojść do porozumienia w sprawach wychowawczych. Wtedy dzieci widzą, że pomimo rozstania dogadują się, mają nowe, dobre związki. Najgorszym rozwiązaniem jest życie w rodzinie, w której rodzince nienawidzą się, wciąż się kłócą. Wtedy dziecko nie ma żadnego dobrego wzorca budowania związku. - Kiedy małżonkowie, pomimo problemów, chcą być razem, pomóc może terapia małżeńska lub rodzinna. Jeśli nawet para zdecyduje się rozstać, to ma szansę zrobić to w zgodzie, w sposób dorosły i nauczyć się ze sobą rozmawiać. To bardzo ważne, jeśli mają dzieci i nadal muszą się kontaktować. Często dopiero na terapii uczą się siebie rozumieć. Nierzadko pierwszy raz po wielu latach wspólnego życia, mogą usłyszeć o tym, czego pragnie i co czuje ich partner - mówi Anna Mochnaczewska-Dzik.
szczęśliwy w małżeństwie Definicja w słowniku polski Przykłady Nie chciała, by plotkowano o niej jako o jedynej kobiecie, która nie jest szczęśliwa w małżeństwie. Słyszała, że królowa nie jest szczęśliwa w małżeństwie, więc spotkała się z nią. Literature Nie miała wątpliwości co do tego, że nie była szczęśliwa w małżeństwie. Literature – Chcesz wybadać, czy nadal jestem szczęśliwy w małżeństwie, czy stanowię dla ciebie potencjalne zagrożenie. Literature – Uważasz, że Felicity była szczęśliwa w małżeństwie? Literature Nie chcesz być szczęśliwa w małżeństwie? Literature Jest mężatką i modlę się, by była szczęśliwa w małżeństwie. Literature Jestem szczęśliwy w małżeństwie. – Czy ludzie nigdy nie są szczęśliwi w małżeństwie? Literature Niech będą dzięki Bogu i wszystkim świętym, że obie córki z Clonmuir są szczęśliwe w małżeństwach. Literature Choć od lat nie czuła się szczęśliwa w małżeństwie, nie szukała pociechy gdzieś indziej. Literature Urodziła się w Pulham Market, gdzie do dziś mieszkają jej szczęśliwi w małżeństwie rodzice. Literature W całej Ameryce nie ma detektywa szczęśliwszego w małżeństwie Literature – Więc byłaś szczęśliwa w małżeństwie? Literature Jej matka była szczęśliwa w małżeństwie, chociaż tak naprawdę nie wybrała sobie męża. Literature Ale myślałam, że jesteś szczęśliwy w małżeństwie opensubtitles2 – To, że jesteś taka szczęśliwa w małżeństwie, wcale nie znaczy, że również ja tego potrzebuję Literature — Czy byłaś szczęśliwa w małżeństwie? Literature Ale teraz jestem bardzo szczęśliwy w małżeństwie. Literature Nie znam ani jednego człowieka szczęśliwego w małżeństwie. Literature Czy będzie szczęśliwy w małżeństwie z panną Rolfe? Literature Dostępne tłumaczenia Autorzy
nie jestem szczęśliwa w małżeństwie