Należy również zaznaczyć, iż w tamtych latach społeczeństwa poszczególnych krajów nie protestowały przeciwko budowie elektrowni jądrowych, wręcz można powiedzieć, iż były do nich nastawione entuzjastycznie. Nie miała jeszcze miejsca żadna poważniejsza awaria w elektrowni jądrowej. wybuch w elektrowni 15.03.2011 https://www.tvp.inf o/4147717/fukushim a-kolejny-wybuch-w-elektrowni „Wybuch został sklasyfikowany przez japońskichekspertówna poziomie szóstymw siedmiostopniowej skali zagrożeń. Ostatni wybuch w Czarnobylu miałnajwyższy,siódmy poziom.” Ciepło odpadowe z elektrowni jądrowej. W żadnej z metod przemiany energii cieplnej na elektryczną nie wykorzystuje się całkowicie przetwarzanego ciepła. Jak każda elektrownia z obiegiem parowym, elektrownia jądrowa jądrowa wymaga wody do chłodzenia pary opuszczającej turbinę. Im niższe jest ciśnienie i temperatura pary za Polacy potrafią pracować w elektrowni jądrowych, np. przy budowie elektrowni jądrowej Olkiluoto 3 w Finlandii największą grupę roboczą, poza Finami, stanowili Polacy, przy czym nie byli to Mieszkańcy okolic przyszłej elektrowni jądrowej odczują korzyści już w czasie prac przygotowawczych do budowy i realizacji prac budowlanych.Departament Energii Stanów Zjednoczonych opublikował w 2005 roku dokument „DOE NP2010 Nuclear Power Plant Construction Infrastructure Assessment”, w którym podano przybliżoną liczbę osób zatrudnionych na etapie budowy siłowni jądrowej. Awaria turbiny, do której doszło w niedzielę, zmusiła obsługę do wyłączenia jednego z bloków w rosyjskiej elektrowni jądrowej pod Petersburgiem - podaje agencja Reutera. Rosenergoatom . Na południu Rosji doszło do awarii w elektrowni jądrowej. Nastąpił wyciek pary. Konieczne było zatrzymanie jednego z reaktorów. Głos w sprawie zabrał koncern Elektrownia Wołgodońsk Rosja Powody do strachu? O wycieku informowała rosyjska agencja RIA Nowosti. W czwartek koncern energetyczny Rosenergoatom z Rosji zabrał głos w sprawie. W tym wypadku chodzi o system kontroli w generatorze pary. W komunikacie czytamy: Wyciek pary, do którego doszło w elektrowni jądrowej w obwodzie rostowskim na południu Rosji, nastąpił w części systemu, w której stosowana jest woda czysta, a nie radioaktywna. Firma zapewnia, że nie naruszono żadnych norm postępowania. Wiadomo, że z powodu awarii konieczne było zatrzymanie pracy jednego z czterech reaktorów, znajdujących się w elektrowni. Podobno sytuacja nie jest groźna. Co z Polską? W związku z rosyjską awarią pojawiają się pytania, jak sytuacja wpłynie na Polskę. W tej kwestii PAP powołuje się na informacje od Państwowej Agencji Atomistyki: Nie odnotowano na terenie Polski pogorszenia jakości powietrza. Sytuacja radiacyjna pozostaje w normie. Państwowa Agencja Atomistyki nie odnotowała żadnych niepokojących wskazań aparatury pomiarowej. Gigant energetyczny Siłownia, w której wystąpił problem, odpowiada za produkcję aż 30 procent energii elektrycznej na południu Rosji. Elektrownia jądrowa położona jest w odległości 16 km od miasta Wołgodońsk. Pierwszy reaktor uruchomiono w 1977 roku. W ubiegłym miesiącu pojawiła się informacja, że pierwszy reaktor został „wyremontowany” i już podłączono go do sieci. Zatrzymano pracę drugiego reaktora, a w „ruchu” pozostają trzeci i czwarty reaktor. Russian Rostov nuclear plant's unit 2 shut down for scheduled maintenance: Unit 2 of the Rostov nuclear power plant (NPP) in Russia has been shut down for scheduled maintenance, without any violations that jeopardize its safe function registered, a source World News 24 (@DailyWorld24) October 21, 2021 Orlen, KGHM i inni marzą o atomie. Bo elektrownie węglowe się sypią, a w Polsce może zabraknąć mocy. Czy energetyka jądrowa może nas przed tym uratować?Polski sektor energetyczny jest nie tylko przestarzały, ale też coraz bardziej niestabilny. Niedostępność elektrowni węglowych wywołana awariami, remontami lub przymusowymi wyłączeniami może doprowadzić do tego, że w Polsce zacznie brakować mocy. Z systemu zniknie blisko 30% mocy wytwórczych. Czym zalepimy tę lukę? Czy energetyka jądrowa może nas uratować? Coś się zaczyna dziać wokół „polskiego atomu”. KGHM Polska Miedź wspólnie z amerykańskim NuScale chce budować w Polsce małe, kompaktowe reaktory atomowe. Umowa w tej sprawie została podpisana właśnie w Waszyngtonie. Wcześniej PKN Orlen wspólnie z prywatną firmą Synthos podpisał list intencyjny z amerykańską firmą General Electric Hitachi Nuclear Energy na budowę takich „małych reaktorów atomowych”.Zobacz również:Święty spokój kierowcy w dobie wysokiej inflacji? Bezcenny. Jak można (spróbować) ograniczyć koszty eksploatacji samochodu? I ile to kosztuje? [NOWOCZEŚNI MOBILNI]Jest plan na wakacje za granicą? Jest też problem: wysokie ceny i słaby złoty. Dwa sposoby, by nie dać się złapać w sidła kursowe [MOŻNA SPRYTNIEJ]Cyberbezpieczeństwo w bankach: technologie przyszłości. Jak zmieni się świat bankowości? [BANK NOWOŚCI]W obu przypadkach mowa o reaktorach, które jeszcze nie powstały – technologia jest dopiero testowana w USA. W przypadku KGHM pierwszy reaktor ma ruszyć w 2029 r., a w przypadku Orlenu i Synthos – w 2030 r. Znamy jedynie wartość drugiego z projektów – wynosi 1 mld dolarów (elektrownia ma mieć moc 300 MW (dla porównania: samej fotowoltaiki mamy – według najnowszych danych – 7000 MW, z tym że jej sprawność realnie jest oczywiście mniejsza – nie zawsze świeci słońce).Małe reaktory atomowe nie zastąpią elektrowni atomowejMałe, kompaktowe reaktory atomowe prawdopodobnie nie mają szans zastąpić „normalnej” elektrowni atomowej, której budowy w Polsce jeszcze nie rozpoczęto. Ale mogą być uzupełniającym źródłem energii w polskim systemie energetycznym (o ile oczywiście w ogóle powstaną, bo mówimy wciąż o technologii przyszłości). A w Polsce każde nowe źródło prądu jest na wagę na rynku surowcowym, coraz większy popyt na energię, niekorzystne warunki atmosferyczne (co ma znaczenie ze względu na duży udział OZE w europejskiej energetyce) – te przyczyny sprawiły, że słowo „blackout” może być wkrótce odmieniane przez wszystkie przypadki. Bywa, że energii elektrycznej mamy „na styk”, a nasz narodowy operator, czyli Polskie Sieci Elektroenergetyczne, musi energię importować. Czy to wystarczy i na jak długo?Na pierwszy rzut oka sytuacja, w której polskie elektrownie nie są w stanie wytworzyć tyle energii, ile potrzebuje kraj, wygląda groźnie. A takie dni się ostatnio zdarzały. Polskie Sieci Elektroenergetyczne 6 grudnia 2021 r. informowały o deficycie rezerw mocy sięgającym 1000 MW, który udało się pokryć z dostaw energii od sąsiadów w oparciu o porozumienia międzyoperatorskie ze Szwedami, Niemcami, Litwinami i że to my pomagamy sąsiadom. Z kolei w święta Bożego Narodzenia Szwecja importowała prąd z Polski. 26 grudnia przepływy w szwedzką stronę doszły do 8828 MWh. Ale Szwedom nie brakowało energii, po prostu na polskim rynku hurtowym była ona tańsza niż w Szwecji. Zadziałał wolny rynek (warto pamiętać, że możliwości importu czy eksportu są ograniczone transgranicznymi mocami przesyłowymi).Czy to oznacza, że grozi nam blackout? Na nadmiar energii nie narzekamy, ale statystyki z funkcjonowania Krajowego Systemu Elektroenergetycznego (KSE) wskazują, że w 2021 r. Polska importowała netto ponad 13-krotnie mniej energii elektrycznej niż w 2020 r. Czy to oznacza, że jesteśmy bezpieczni?Źródło: powyższej tabelki wynika, że z krajowej produkcji energii elektrycznej (174,5 GWh) zdecydowaną większość wytworzyły elektrownie na węgiel kamienny (93 GWh) i brunatny (45,5 GWh). A pozostałe 20%? Trochę zapewniły elektrownie gazowe (13,5 GWh), trochę wiatrowe (14,5 GWh), trochę słoneczne (5 GWh) oraz wodne (3 GWh). Ale generalnie nasze uzależnienie od węgla jest energetyka wymaga inwestycji. Inaczej blackout?Rezygnacja z energetyki konwencjonalnej (opartej na elektrowniach węglowych) w obliczu zmian klimatycznych jest bezapelacyjnie konieczna. Czysta energia, wytwarzana ze źródeł odnawialnych (OZE), niesie ze sobą niższe koszty, ale i destabilizację pracy systemu. Źródła odnawialne są wysoce uzależnione od czynników zewnętrznych wpływających na ich „wydajność”.Kiedy zapotrzebowanie na energię rośnie (szczególnie w okresach letnich upałów i zimowych mrozów) i jednocześnie przestaje wiać wiatr, mamy problemy z niedoborem energii. To właśnie wtedy najczęściej pojawiają się alerty, że znowu grozi nam blackout. Oczywiście, jest kilka możliwości ratowania sytuacji. I zwykle one pozwalają zażegnać kryzys zanim dojdzie do wyłączeń przypadku niespodziewanej awarii sieci bądź elektrowni lub niedostatecznej ilości energii, operator systemu przesyłowego w pierwszej kolejności poszukuje potencjalnych rezerw mocy, zwiększając możliwości produkcji z dostępnych instalacji. Jeżeli to jest niemożliwe, to na podstawie mechanizmu DSR (ang. Demand Side Response), korzystając z tzw. negawatów, zwraca się do największych odbiorców z zaleceniem obniżenia zapotrzebowania na energię (w zamian za rekompensatę finansową).Jeśli to nie przynosi zamierzonych efektów, krajowy operator mocy korzysta z tzw. pomocy międzyoperatorskiej, czyli próbuje zaimportować energię z zagranicy na podstawie połączeń, które mamy z innymi krajami oraz ich rezerw w produkcji sytuacji krytycznej operator zmuszony jest ingerować bezpośrednio w zapotrzebowanie odbiorców, ogłaszając tzw. stopnie zasilania (11 stopień: moc umowna, brak ograniczeń – 20 stopień: sytuacja krytyczna, moc do wysokości ustalonego bezpiecznego minimum). Stopnie zasilania dotyczą podmiotów korzystających z mocy powyżej 300 kW. Taka sytuacja miała miejsce 10 sierpnia 2015 r, kiedy to ogłoszono 20 stopień Podczas zimy wiele zależy od panujących temperatur, natężenia wiatru, a także – o czym świadczą ograniczane dostawy gazu ziemnego ze Wschodu – sytuacji politycznej. Problem niedoboru energii elektrycznej dotyka głównie krajów Europy Zachodniej, które swoje systemy energetyczne opierają o dostawy gazu i produkcję z OZE. Polska, jako kraj energetycznie zapóźniony, opierając system energetyczny o spalanie węgla jest – przynajmniej obecnie – w lepszej że na razie dajemy sobie radę nie znaczy, że będzie tak zawsze. Opierając się wyłącznie na energetyce konwencjonalniej, o bezpieczeństwo będzie coraz trudniej – jak obliczył w 2021 r. Polski Instytut Ekonomiczny – średni wiek dominujących na naszym rynku elektrowni węglowych wynosi już 47 lat, a co za tym idzie wyeksploatowane elektrownie mają tendencje do awarii. W sytuacji wysokiego zapotrzebowania na energię może to znacznie podnieść ryzyko blackoutu. A jeśli dojdą do tego np. protesty górników…Źródło: Energetyka jądrowa na ratunek? Po co nam ten atom?Przyśpieszająca transformacja energetyczna skłania nas do odchodzenia od emisyjnych, lecz stabilnych elektrowni konwencjonalnych w kierunku czystych, natomiast uzależnionych od trudno przewidywalnych uwarunkowań, odnawialnych źródeł energii. Istnieją jednak takie instalacje, które oprócz tego, że nie emitują gazów cieplarnianych, zapewniają stabilne dostawy energii – są to elektrownie charakterystyka sektora energetycznego stanowi doskonałe środowisko pod inwestycje w energetykę jądrową. Jak potwierdzają badania „Sustainable Nuclear Energy Technology Platform” (SNETP) elektrownie jądrowe są w stanie zmieniać moc produkcji szybciej (63 MW/min) niż elektrownie węglowe (26 MW/min) i gazowe (38 MW/min).Z drugiej strony pozwalają unikać obciążeń finansowych, na przykład w postaci kosztów uprawnień do emisji CO2, które stanowią nie lada wyzwanie dla elektrowni konwencjonalnych. Energetyka jądrowa eliminuje też emisję zanieczyszczeń, które negatywnie wpływają na jakość powietrza, którym oddychamy. Źródło: Ministerstwo Energii, Energetyka Jądrowa w pigułce Czy stać nas na taką inwestycję jak elektrownia atomowa? Minister Piotr Naimski (Pełnomocnik Rządu ds. Strategicznej Infrastruktury Energetycznej) twierdzi, że polska energetyka jądrowa pochłonie ok. 80 mld zł. Dla porównania Niemcy w transformację rynku energii do 2030 r. zainwestują ok. biliona euro – jednakże w tym przypadku z pominięciem energetyki jądrowej, od której Niemczech, które bardzo często nękane są przez ryzyko blackoutu, pod koniec 2021 r. wyłączano trzy sprawne elektrownie jądrowe o mocy około 4,5 GW. Do końca 2022 r. planowane jest zamknięcie kolejnych elektrowni i tym samym wyeliminowanie atomu z krajowego miksu energetycznego – w myśli realizacji założeń „proklimatycznej” strategii „Energiewende” (polega na masowym rozwijaniu infrastruktury odnawialnych źródeł energii, wygaszaniu elektrowni jądrowych i uzależnianiu ościennych państw od nośników energii tamtejszego pochodzenia).Są inne państwa, które świetnie sobie radzą bez atomu i nadal nie będą w niego inwestować, jak np. Norwegia – z tym że bogactwo tamtejszej hydroenergetyki w połączeniu ze sprzyjającym ukształtowaniem terenu umożliwia swobodne magazynowanie energii, korzystając z dobrodziejstw elektrowni szczytowo-pompowych. My tej możliwości nie mamy, a przynajmniej nie na takim energetyka jądrowa jest w Polsce niezbędna?Potencjał energetyki jądrowej – w obecnej trudnej sytuacji, wywołanej niedoborami nośników energii – zauważa nawet Unia Europejska. 2 lutego tego roku postanowiono zakwalifikować ten rodzaj elektrowni do taksonomii UE (czyli rozporządzenia, które wskazuje inwestorom, jakie inwestycje warto podejmować). Wesprze to „atomowe” plany inwestycyjne, które oprócz Polski w UE mają również Bułgaria, Czechy, Finlandia, Francja, Rumunia, Słowacja oraz Eurostat Znamy już wstępną lokalizację pierwszej elektrowni jądrowej w Polsce, która potencjalnie zbudowana zostanie w województwie pomorskim. W dalszym ciągu czekamy natomiast na wybór dostawcy technologii. Wybór zostanie dokonany najprawdopodobniej jesienią 2022 r. spośród firm z takich krajów jak: Stany Zjednoczone, Francja lub Korea Południowa. Zgodnie z zapisami „Polityki Energetycznej Polski do 2040 r.” pierwszy reaktor powstanie w 2033 r., a ostatni dopiero w 2043 r. – co łącznie da około 6-9 GW mocy. Czy to dużo? Cóż, obecnie moc polskiej energetyki jest szacowana na 53 GW, z czego jakieś 15 GW stanowią źródła odnawialne (więcej danych tutaj). Jak widać, atomowe ambicje Polski nie spowodują, że staniemy się mocarstwem, jeśli chodzi o produkcję energii z w tym, że Od 2025 r. wsparcie elektrowni emitujących więcej niż 550 g CO2/kWh (oraz 350 kg/kW rocznie) ze środków publicznych zostanie wstrzymane. Co w odniesieniu do węgla skutkować będzie zapewne stopniowymi wyłączeniami elektrowni węglowych, które – zgodnie z informacjami opublikowanymi przez Urząd Regulacji Energetyki w czerwcu 2021 r. i scenariuszami opracowanymi przez ENTSO-E w raporcie „European Resource Adequacy Assessment 2021 – do 2034 r. sięgną ponad 17 GW (co stanowi około 33% obecnie zainstalowanych mocy).Jak zamierzamy zalepić tę dziurę? URE – w informacji na temat planów inwestycyjnych w nowe moce wytwórcze w latach 2020-2034 – przedstawił plan mówiący o inwestycjach, które powinny dać 14,2 GW. Z tym że połowa z nich to odnawialne źródła energii, co po uwzględnieniu korekcyjnego współczynnika dyspozycyjności (w skrócie: po uwzględnieniu okresów, w których prąd z OZE nie jest wytwarzany z powodu niesprzyjających warunków), daje niecałe 7 GW jest więc niepokojący: w ciągu najbliższych 13 lat z obecnego systemu (53 GW, nie uwzględniam wzrostu zapotrzebowania na energię) zniknie 17 GW mocy (likwidowane elektrownie węglowe), a zamierzamy to zalepić inwestycjami, które efektywnie zapewnią 7 GW nowej mocy oraz elektrownią atomową, która – o ile „dojedzie” – da do tego czasu 6 GW mocy. Nawet gdyby energetyka jądrowa – kosztem 80 mld zł inwestycji, nie licząc inflacji – rozwijała się u nas bez zakłóceń (dość optymistyczne założenie), będziemy mieli URE, Nowe moce osiągalne w latach 2020-2034 według technologii paliwowej przy uwzględnieniu KWDSytuacja jest więc kryzysowa, przy czym należy zauważyć, że dokument opublikowany w czerwcu 2021 r. przez URE opierał się o ankiety, które wypełniły 63 przedsiębiorstwa energetyczne składające je do 31 grudnia 2019 r. Można zatem założyć, że kolejne wersje dokumentu zawierające świeższe dane, zaprezentują bardziej pozytywny scenariusz – oby wystarczający do tego, żebyśmy nie musieli martwić się o blackout za 10 też: Elektrownia atomowa w Polsce? Epidemia koronawirusa zmienia pole gry ( tytułowe: Chłodnia kominowa, z której wydobywa się para wodna, autorem jest Nicolas Hippert/Unsplash Awaria w Zaporoskiej Elektrowni Jądrowej. Co dokładnie się stało? Została uszkodzona linia przesyłowa wysokiego napięcia. Wszystko w wyniku rosyjskiego ostrzału. Dziś poinformował o tym Enerhoatom, ukraiński koncern państwowy, który obejmuje wszystkie cztery elektrownie atomowe w kraju. Trwa kolejna doba rosyjskiej inwazji na naszego wschodniego sąsiada. Agresor nie ustaje w ostrzale na terenie Zaporoskiej Elektrowni Jądrowej. Po tym, jak Rosjanie przejęli kontrolę nad największą elektrownią atomową w Europie, wciąż prowokują w pobliżu reaktorów kolejne groźne sytuacje. Wikipedia Niepokojący komunikat Operator elektrowni, spółka Enerhoatom, ukraiński koncern państwowy obejmujący wszystkie cztery elektrownie atomowe w kraju, wydał niepokojący komunikat: (W środę) 16 marca 2022 r. w wyniku ostrzału wroga uszkodzona została linia przesyłowa wysokiego napięcia (…), przez którą płynie energia elektryczna z Zaporoskiej Elektrowni Jądrowej. Tym samym sprawna pozostaje tylko jedna z czterech linii wysokiego napięcia. W konsekwencji moce dwóch czynnych bloków elektrowni zostały zmniejszone. Obecnie naprawa linii jest niemożliwa, ponieważ w strefie, w której doszło do uszkodzenia, prowadzone są działania wojenne Jakiś czas po niedawnych wybuchach w Zaporoskiej Elektrowni Jądrowej Polska Agencja Atomistyki informowała, że sytuacja radiacyjna nie odbiega w naszym kraju od norm sprzed inwazji Rosji. Czy tym razem będzie podobnie? Źródła: Wikipedia Analiza dyskursu związanego z energetyką jądrową, z którym mieliśmy do czynienia od połowy do końca lat 80., prowadzi do jednoznacznych wnio-sków dotyczących relacji w obrębie triady kluczowych pojęć: władzy, wiedzy i interesów. Wyżej opisany dyskurs miał charakter wysoce ekskluzywny, zarówno jeżeli chodzi o jego aktywnych uczestników, czyli indywidualnych i zbiorowych aktorów dyskursu, jak i adresatów dyskursu medialnego. Spe-cjalistyczna nomenklatura wykorzystywana przez aktorów zabierających głos (w większości przypadków ekspertów) oraz dominacja technologicz-nego kontekstu prowadzotechnologicz-nego dyskursu automatycznie ograniczały grono pełnoprawnych jego uczestników, wpływając równocześnie, w sposób nie mniej ograniczający, także na liczbę świadomych, biernych odbiorców tegoż dyskursu. W dyskursie aktywnie uczestniczyli także politycy, instytucje polityczne oraz międzynarodowe organizacje, a poza silnie obecnym kontekstem tech-nologicznym relatywnie często ujawniały się również konteksty ekonomiczny i polityczno-administracyjny. Wszystkie wyżej wymienione charakterystyki – dominujące kategorie aktorów zbiorowych i indywidualnych oraz najczę-ściej i najintensywniej aktywizowane konteksty – jedynie podtrzymywa-ły ekskluzywny charakter dyskursu wokół energetyki jądrowej w Polsce. W centralnym polu komunikacji medialnej mamy bowiem do czynienia ze splotem aktywności dwóch najsilniej reprezentowanych środowisk – poli-tyczno-organizacyjnego (odpowiedzialnego za decyzje i działania) oraz aka-demicko-eksperckiego (odpowiedzialnego za uprawomocnienie, dowodzenie słuszności stanowisk, decyzji i działań komunikowanych przez polityków i przedstawicieli organizacji politycznych). Ze względu na niemal równoczesne, i z tego powodu niekorzystne z per-spektywy polityków PRL lat 80., pojawienie się w dyskursie jądrowym dwóch głównych tematów – awarii elektrowni w Czarnobylu oraz planów budowy pierwszej polskiej siłowni jądrowej w Żarnowcu – niemożliwe okazało się całkowite, taktyczne, propagandowe odseparowanie tych wątków. Łatwo się domyślić, że o ile stopniowe wprowadzanie do medialnego dyskursu informacji o planach budowy i eksploatacji pierwszej polskiej elektrowni jądrowej stanowiło przejaw realizacji pewnego szerzej zakrojo-nego planu działania (obejmującego komunikację publiczną), o tyle komu-nikacja medialna odnosząca się do awarii elektrowni w Czarnobylu była, bo musiała być, nie w pełni zaplanowaną i tylko częściowo kontrolowaną reakcją na zaistniałe, niekorzystne okoliczności polityczno-ekonomiczne. Ze względu na czasową koegzystencję wspomniane wątki zaczęły nie tylko współistnieć w tych samych periodykach i tych samych artykułach, ale także oddziaływać na siebie wzajemnie i się semantycznie przenikać, co musiało zmotywować najważniejszych aktorów do przyjęcia strategii hermetyzo-wania dyskursu, czynienia go poznawczo i argumentacyjnie niedostępnym dla mas. Uruchomienie choćby względnie otwartej (jak na warunki funk-cjonowania mediów w Polsce w połowie lat 80.) dyskusji na temat planów budowy siłowni w Żarnowcu w kontekście bardzo świeżych doniesień o awa-rii w Czarnobylu niosło bowiem ryzyko nieodwracalnego poznawczego sklejenia dwóch nurtów tematycznych w jeden. Efektu tego nie udało się zresztą w pełni zniwelować, ale został on znacząco ograniczony dzięki temu, że dyskurs konsekwentnie prowadzono na poziomie eksperckim i z dużą koncentracją na technologicznym aspekcie energetyki jądrowej. Potencjal-nych zaangażowaPotencjal-nych w dyskurs aktorów, zdolPotencjal-nych do polemik z wyko-rzystaniem wyliczeń, analiz, raportów i ekspertyz, było bowiem znacznie mniej niż potencjalnych uczestników dyskusji na temat pożądanych kie-runków rozwoju energetyki w Polsce pod wpływem tragicznych wydarzeń w Czarnobylu. Nie przypadkiem emocjonalne, podszyte lękiem reakcje na wydarzenia za wschodnią granią były dyskredytowane jako stanowiska źle świadczą-ce o osobach je wyrażających, w opozycji do analitycznych, wyważonych i opierających się na faktach stanowisk ekspertów oraz polityków, które prezentowano jako bezwzględnie bardziej wartościowe. Co jednak szczególnie interesujące, w dyskursie nie uczestniczyli polity-cy polspolity-cy, a przecież w realiach gospodarki centralnie sterowanej mieli oni przemożny wpływ na strategiczne decyzje dotyczące rozwoju energetyki w Polsce, będąc najważniejszymi osobami w państwie. Należy domniemy-wać, że decydenci nie chcieli zbyt daleko idącego eksponowania wątków strategicznych i politycznych, a konteksty technologiczny i ekonomiczny wydawały się im znacznie bezpieczniejsze, pozwalały bowiem na komunika-cję osadzoną w kategoriach obiektywnej słuszności, wręcz nieuchronności, w opozycji do subiektywnej, nawet intersubiektywnej (stanowiącej przed-miot wspólnych zapatrywań polityków polskich, radzieckich oraz wspiera-jących ich ekspertów) woli decydentów. W świetle wyżej sygnalizowanych okoliczności konstytuujących dys-kurs dotyczący energetyki jądrowej, prowadzony w drugiej połowie lat 80. w Polsce, wykluczenie z udziału w nim społeczności lokalnych, grup niefor-malnych czy mieszkańców danego terenu nie jest zaskakujące. Po pierw-sze, myślenie w kategoriach społeczeństwa obywatelskiego i podmiotowe traktowanie obywateli państwa czy mieszkańców danej miejscowości nie było powszechne w analizowanym okresie nawet w większości krajów de-mokratycznych, nie mówiąc o krajach bloku wschodniego, gdzie decydenci funkcjonowali w atmosferze niemal pełnej alienacji względem społeczeństwa i społeczności lokalnych. Po drugie, realizacja planu rozwoju energetyki w Polsce z uwzględnieniem budowy i eksploatacji siłowni jądrowych oraz daleko idącej kooperacji politycznej, ekonomicznej i technologicznej z ZSRR stała się zagrożona ze względu na bardzo wyrazisty przykład negatywnych konsekwencji awarii elektrowni w Czarnobylu. Odpowiednie, intencjonal-ne pro ilowanie dyskursu, poprzez aktywowanie aktorów indywidualnych i zbiorowych pozytywnie odnoszących się do tego kierunku rozwojowego, leżało więc w interesie decydentów. Gospodarka centralnie sterowana oraz, co nie ulega wątpliwości, duży wpływ polityków na ton dyskursu medialnego to nie jedyne czynniki ułatwia-jące zawłaszczanie dyskursu przez ekspertów przyjmujących rolę żywych, poznawczych tarcz chroniących polityków oraz uzasadniających podejmo-wane przez nich kroki. Sterowanie dyskursem było znacznie ułatwione ze względu na monopolizowanie źródeł wiedzy eksperckiej (nie każdy miał do niej wówczas dostęp) i równoczesne bądź to dyskredytowanie ewentualnych alternatywnych źródeł wiedzy, bądź – jak w większości przypadków – nie-dopuszczanie ich do dyskursu traktowanego jako uprawomocniony przez zajmowane pozycje, pełnione role i dzierżone atrybuty statusu ekspertów (tytuły naukowe, a iliacje akademickie itp.). Ze względu na fakt, że źródła alternatywnej (względem ekspercko-po-litycznej) wiedzy nie zostały dopuszczane do dyskursu medialnego lat 80., prawie nieobecna była też argumentacja aktorów innych niż instytucjonalni. Dyskurs toczył się bowiem dzięki aktywności instytucji i między ich przed-stawicielami; aktorów nieinstytucjonalnych nie zapraszano ani nawet nie dopuszczano do udziału w nim. Jeżeli już pojawiały się w prasie sygnały o jakiejkolwiek aktywności przedstawicieli społeczności lokalnych, aktyw-ność tę prezentowano w kategoriach kontestacji, często bezre leksyjnej, nie-ukierunkowanej na realizację jakiegoś ważnego dla państwa i społeczeństwa celu, a jedynie na destrukcję tego, co uczestnicy dyskursu uważają za słuszne i właściwe – budowy elektrowni jądrowej w Polsce. Mapę najistotniejszych zagadnień poruszanych w ramach dyskursu jądro-wego lat 80. oraz pojawiające się w owym czasie główne linie kontekstowe i argumentacyjne można potraktować jako podstawowe (choć nie jedy-ne) źródło późniejszych, niżej omówionych odsłon dyskursu. Nie stawiamy tezy o homogeniczności formy i treści dyskursu w każdym z analizowanych okresów, nie ulega jednak wątpliwości, że budzące emocje, zdecydowane i tylko po części kontrolowane (o czym pisaliśmy wyżej) wprowadzenie energetyki jądrowej do komunikacji publicznej musiało wywrzeć i wywar-ło piętno na każdym kolejnym wymiarze czasowym dyskursu jądrowego mimo zmian układu priorytetów komunikacyjnych i częściowej realokacji najistotniejszych kategorii aktorów. Konstytutywnym wątkiem pozostała perspektywa rozwoju energetyki jądrowej, choć postrzegana z nieco innej perspektywy, czego świadectwem jest analiza zawarta w kolejnych częściach niniejszego artykułu. Firmy Westinghouse i Bechtel ukończyły raport Front-End Engineering and Design (FEED) - studium budowy elektrowni jądrowych w Polsce - poinformowało biuro prasowe Westinghouse w Polsce. To ważny krok w realizacji umowy międzyrządowej pomiędzy Polską a USA. FEED ma być częścią amerykańskiej oferty dla polskiego rządu. FEED (Front-End Engineering and Design) to techniczna część amerykańskiej oferty dla polskiego rządu i jeden z elementów realizacji umowy międzyrządowej pomiędzy Polską a USA w zakresie współpracy na rzecz rozwoju programu energetyki jądrowej. Analiza, która trafi do polskiego rządu, zawiera możliwy harmonogram budowy, a także orientacyjny koszt projektu dla trzech bloków jądrowych w preferowanej lokalizacji Lubiatowo-Kopalino oraz trzech kolejnych - w nieznanym jeszcze miejscu. "To szacunek kosztów overnight, czyli jedynie nakłady inwestycyjne, bez kosztów kapitału. W żaden sposób nie będzie to oferta finansowa; tę złoży amerykański rząd w swojej propozycji finansowania" - wyjaśniał wiceprezes oddziału nowych projektów w Westinghouse Joel Eacker. FEED został złożony zgodnie z harmonogramem przewidzianym w IGA (polsko-amerykańskim porozumieniem międzyrządowym - przyp. red.) i stanowi jeden z istotnych elementów raportu końcowego CER (Concept Execution Report). Ten raport ma zostać przekazany stronie polskiej do końca sierpnia tego roku - sprecyzowało biuro prasowe Westinghouse. Sporządzenie FEED to jeden z elementów realizacji Porozumienia Międzyrządowego pomiędzy Polską a USA w zakresie współpracy na rzecz rozwoju programu cywilnej energetyki jądrowej. Grant na przygotowanie raportu przyznała Amerykańska Agencja Handlu i Rozwoju (USTDA). Jak informowali wcześniej przedstawiciele Westinghouse, FEED ma zawierać zarys planu budowy trzech reaktorów AP1000 Westinghouse oraz obiektów pomocniczych w lokalizacji Lubiatowo-Kopalino - wskazanej przez spółkę Polskie Elektrownie Jądrowe jako preferowaną, orientacyjny koszt projektu dla trzech bloków jądrowych w preferowanej lokalizacji oraz trzech kolejnych - w nieznanym jeszcze miejscu. "To szacunek kosztów overnight, czyli jedynie nakłady inwestycyjne, bez kosztów kapitału. W żaden sposób nie będzie to oferta finansowa; tę złoży amerykański rząd w swojej propozycji finansowania" - wyjaśniał wiceprezes oddziału nowych projektów w Westinghouse Joel Eacker. W raporcie znaleźć miały się też możliwy harmonogram budowy sześciu bloków, najważniejsze ryzyka całego projektu oraz plan zarządzania ryzykiem, oraz analiza wpływu elektrowni jądrowych na całą polską gospodarkę. Atom budowany przez polskie firmy Prace nad raportem trwały od początku roku. W międzyczasie amerykańska firma podpisała memorandum o współpracy z dziesięcioma firmami w Polsce. Umowy dotyczą współpracy w zakresie potencjalnej budowy sześciu reaktorów AP 1000 w ramach realizacji Programu Polskiej Energetyki Jądrowej oraz przyszłych projektów z wykorzystaniem technologii AP 1000 w regionie Europy Środkowo-Wschodniej. Czytaj więcej: Westinghouse planuje budować elektrownie jądrowe z 10 polskimi firmami Koncern Westinghouse przewiduje, że ponad połowa wartości bloku z reaktorem AP1000 może pochodzić z Polski. - Przewidujemy, że ponad połowa wartości każdego bloku jądrowego może pochodzić z Polski, jeśli wziąć pod uwagę materiały, pracę, produkcję, usługi - mówił w styczniu wiceprezes oddziału nowych projektów w Westinghouse Joel Eacker. Jak dodał, wskaźnik ten może sięgnąć 60-70 proc. SŁOWA KLUCZOWE I ALERTY PSG sięga po ultranowoczesne metody wykrywania nieszczelności rurociągów Czy Ukraina może sprostać Unii? Orange łączy swoją działalność w Hiszpanii z MasMovil KOMENTARZE (4) Do artykułu: Ważny krok Amerykanów do budowy atomu w Polsce

awaria w elektrowni jądrowej